Obserwatorzy

czwartek, 31 sierpnia 2017

Coś się kończy, coś się zaczyna...

Dziś nie będzie o haftach ani o innych robótkach. Będę sobie trochę... narzekać :) Sprowokowały mnie do tego słowa, jakie dziś usłyszałam w pracy: "Witam państwa na ostatniej radzie pedagogicznej gimnazjum..." Zrobiło się tak jakoś smutno... na koniec rady szefowa podziękowała nam za lata pracy w tej szkole, niektórzy nauczyciele pracowali od samego początku, czyli 17 lat. Byliśmy zgranym zespołem około prawie 30 nauczycieli... od jutra w sumie będziemy nim nadal, ale powiększonym o nauczycieli z SP...

Nie mam zamiaru rozpisywać się na temat słuszności/niesłuszności reformy edukacji, nie to miejsce :) Raczej chciałam powiedzieć o swoich osobistych refleksjach.

Pracowałam w gimnazjum 10 lat, zaczęłam pracę zaraz po studiach z tytułem licencjata. Polubiłam pracę z młodzieżą, która nie jest łatwa - to bardzo buntowniczy wiek. To było 10 lat porażek i sukcesów, relacji z uczniami, które w niektórych przypadkach trwają do dziś. Niektórzy moi pierwsi absolwenci już założyli rodziny, inni robią karierę naukową lub zawodową... Nie przepadam za pracą z młodszymi dziećmi, chociaż już od 6 lat mam pewne "doświadczenie" - 4 lata w przedszkolu i 2 lata w młodszych klasach SP. Nie ukrywam jednak, że i tak wolę uczyć starszych...

Największy dla mnie problem to współpraca z innymi nauczycielami. Pierwszy raz o tym wspominam publicznie :) , ale ja mam spore trudności w aklimatyzowaniu się do zmian. W sumie dopiero po 4-5 latach w gimnazjum poczułam się tam "jak u siebie", natomiast w podstawówce czułam się dość "obco". Teraz przyjdzie mi na nowo przyzwyczajać się do pracy z nauczycielami, których w sumie znam, ale miałam z nimi niewiele do czynienia... Z nauczycielami gimnazjum czuję się bardzo dobrze, umiemy się dogadać, współpracować, czasem poplotkować czy pośmiać z bzdur. Z nauczycielami SP... jakoś ciągle odczuwam dystans, chociaż spotykam się z nimi od dwóch lat...

Największe obawy budzi we mnie konieczność współpracy z katechetką z SP, chyba nie mam z nią wspólnego języka... mamy zupełnie inny styl pracy... Jestem dużo młodsza (wiekiem i stażem pracy), no i najbardziej utrudniający relację fakt to to, że ona mnie uczyła :) Przez to nie mam odwagi wychodzić z pewnymi inicjatywami, np. dot. podręczników - a trzeba to jakoś ustalić...

Dobra, koniec gadania :) Wybaczcie, musiałam się gdzie "wywnętrzyć" :)
Od jutra podejmuję nowe wyzwanie - odnaleźć się w nowej szkolnej rzeczywistości!

6 komentarzy:

  1. Takie zmiany nigdy nie są łatwe. Moja mama jest nauczycielką i z niektórymi jej koleżankami świetnie się dogaduję, a do niektórych mam lekki dystans (większość z nich mnie uczyła). Trzymam kciuki żeby mimo wszystko dobrze Ci się ze wszystkimi pracowało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj zmiany zmiany. Trzymam kciuki aby współpraca po tej reformie dobrze Ci się układała. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. życzę powodzenia, bo ja też trudno się klimatyzuję w nowym środowisku. Mimo że zbliżam się do 50-ki ( oooo rety jaka ja już stara jestem) to ciągle mam problem w nawiązywaniu nowych znajomości. Wirtualnie nie ma z tym problemu. Życzę jeszcze raz powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie... Przy tych wszystkich innych sprawach związanych z tą reformą, jakoś mało myśli się o tym, że kiedy rozwala się dobry, zgrany zespół to tracą na tym wszyscy. Ech :/ to wyjątkowo trudny 1 września. Powodzenia życzę! Ja też pracowałam kilka lat w gimnazjum i bardzo sobie ten czas cenię. Chociaż 1-3 też bardzo mi pasowało ;) Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Człowiek dobrze się czuje wśród ludzi podobnych do siebie. Nauczyciele uczący podobną grupę, mieli podobne doświadczenia. Katecheci na ogół bywają trudni, bo są dość konserwatywni. Miej własne zdanie i tyle. Powodzenia! !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem szczerze, że ja z lat szkolnych niezbyt mile wspominam katechetki. Bez obrazy bo nie znam Ciebie, ale te na które ja się natknęłam to były rozżalone babska z mocno konserwatywnymi poglądami i absolutnie nie można było mieć innego zdania. Nic. Jest taki i tak i koniec. Za to w podstawówce miałam siostrę zakonną, starsza myślę że miała ze 70 lat, ale była cudna!!! I w ostatniej klasie LO księdza, jajcarz z niego, że łooo i po raz pierwszy nie prosiłam rodziców o zwolnienie z religii.
    Mam nadzieję, że ud ci się porozumieć z drugą katechetką ;)

    OdpowiedzUsuń